Cześć,
Po chłodnej i bajecznej Islandii nie mogłam sobie wyobrazić lepszego powrotu do Krakowa niż mała, klimatyczna knajpka na Kazimierzu z sympatyczną obsługą i widokiem na jesień wkraczającą do miasta nad miską gorącego ramenu.
Japońska potrawa, która często jest porównywana do rosołu, moim zdaniem odbiega od typowych zup. Siorbanie, jedzenie makaronu i dodatków pałeczkami a jajka łyżką, spijanie bulionu. To praktyki odbiegające od spożywania standardowej zupy. Ramen jest typem dania samym w sobie.
A ramen w Krakowie to już moim zdaniem historia kilku miejsc i zmieniających się smaków. Ramen ramenowi nierówny. Można znaleźć przeróżne kombinacje smakowe czasem skutecznie utrudniające wybór. Ramen People od początku stawia na prostą kartę z czterema ramenami. Ma być prosto, jasno i pysznie. A do tego wegańskie podniebienia również znajdą tutaj coś dla siebie.
Podczas wizyty wybrałam ramen z cienkim makaronem i wieprzowiną (zdecydowanie go polecam). Było tłoczno, przyjaźnie i głośno. Mały rozmiar lokalu, niewielka przestrzeń dzieląca kuchnię od stołów i wszechogarniające odgłosy siorbania to nie tylko opis mojej wizyty w Ramen People ale też tego, z czym kojarzy mi się jedzenie ramenu – z domowością. Z pewnym luzem i ciepłem. Jedzenie powinno przede wszystkim cieszyć. A jedzenie wielkiej miski gorącego ramenu w jesienne południe w ciepłej atmosferze cieszy podwójnie.
Jeśli jeszcze zastanawiacie się jak walczyć z jesienną chandrą albo macie ochotę na coś dobrego, polecam lokal na Dajwór 19.
Pozdrawiam,
Gosia
P.S. Dziękuję Michałowi Ziębowiczowi za świetne zdjęcia użyte w tym poście.
Dobry Ramen nie jest zły 🙂
Szczególnie gdy za oknem wieje 🙂